Ataki na prof. Chazana, czyli kieszonkowego holocaustu ciąg dalszy
Wielu ludzi ostatnimi czasy z przerażeniem patrzy na hordy
ateistycznych łysoli, z pałami w rękach niosące pacjentom
„tolerancję” i „wolność” kosztem podeptania sumienia
lekarzy.
I słusznie. Trzeba się organizować i sprzeciwiać. Niemcy przed
Drugą Wojną byli bierni gdy skurwysyny z NSDAP pluły na Kościół
Katolicki i publicznie wyzywały księży od pedofili. Co się dalej
stało, wiemy. A przynajmniej wiedzą ci, którzy się tematem
interesowali. Krótko podsumowując wydarzenia: Hitler i jego zgraja
bandziorów sterroryzowali życie publiczne, zastraszyli inne partie
za pomocą różnego rodzaju chuligańskich wybryków będących
dziełem „nieznanych sprawców”. Zaś po dojściu do władzy,
Hitler nie tylko zaprowadził swoistą „wolność od terroru
sumienia” w Niemczech, ale też ogniem i mieczem zaczął ją
szerzyć w sąsiednich krajach.
Jak się skończyło? Ano normalni ludzie zaczęli mieć tego dość,
zebrali się w kupę i poszli z wizytą do Hitlera, zabijając
każdego Niemca, który wszedł im w drogę. Wielki Hitler okazał
się zwyczajnym tchórzem, małym skurwielem niezdolnym do
poniesienia pełnej odpowiedzialności za swoje zbrodnie. Uciekł,
popełniając samobójstwo.
Zaraz, zaraz - powiedzą zapewne ateiści - czemu autor
mówi o Hitlerze? Przecież Hitler deklarował się jako
chrześcijanin! Otóż gówno prawda. Hitler wierzącego tylko
udawał.
Hitler publicznie:
„Jako chrześcijanin nie mam powinności do bycia oszukiwanym,
ale mam powinność do bycia wojownikiem o prawdę i sprawiedliwość.”
Ten sam Hitler prywatnie:
„Teraz my jesteśmy najsilniejsi i dlatego usuniemy jednych i
drugich, zarówno Kościół, jak i masonerię.”
„Jeśli chodzi o Kościół Katolicki, to pewnego dnia trzeba
będzie wytrzebić go siłą.”
„Wyzwoliłem Niemcy od głupich i poniżających mitów sumienia
i moralności... Wyszkolimy młodych ludzi, przed którymi świat
będzie drżał. Chcę młodych ludzi zdolnych do przemocy –
władczych, nieustępliwych i okrutnych.”
Co to wszystko ma wspólnego z ateizmem? Wbrew pozorom bardzo dużo.
Ateizm, podobnie jak sporo innych agresywnie nastawionych ideologii,
dużo mówi o rzekomym upominaniu się o słuszne prawa i o rzekomym
gwałceniu praw ateistów przez katolików. W czym się w praktyce
wyraża to „gwałcenie praw ateistów”? Ano w tym na przykład,
że ateistka ma widzimisię zamordować własne nienarodzone dziecko
ze szczególnym okrucieństwem, a lekarzowi nie pozwala na to jego
sumienie. Co więcej lekarzowi sumienie nie pozwala także na
współudział w morderstwie poprzez wskazanie bandyty, który
dopuści się zbrodni w majestacie prawa. Czy realnie istnieje jakiś
problem? Otóż nie. Ateistka może zadzwonić do NFZ, zapytać o
najbliższą placówkę w której takie zbrodnie są dokonywane i tam
pójść. Ale ateistka „ma prawo”. Jej wygoda, jej widzimisię i
jej pogarda dla katolickiej moralności mają rzekomo usprawiedliwiać
bandyckie deptanie sumienia lekarza i zmuszanie go prawnym terrorem
do działań, których w świetle konstytucyjnego zapisu o wolności
sumienia i wyznania ma prawo odmówić.
Ateista „ma prawo”. Jego „prawo” jest ważniejsze niż
sumienie katolika. Katolik ma wolność sumienia, ale gdy tylko
zaczyna to przeszkadzać ateiście, ateista najbezczelniej olewa
zasadę wolności sumienia. Bo „prawa” ateisty mają priorytet.
Widział ktoś kiedykolwiek wojującego ateistę, który by raz jeden
jedyny powiedział, że prawa katolików są w jakiejkolwiek sytuacji
ważniejsze od praw ateistów? Bo ja nie. Bo oni nie walczą wcale o
żadne swoje rzekomo gwałcone „prawa”, tylko brutalnie próbują
wcisnąć przemocą swoją jedynie słuszną wizję świata i swoją
zwichrowaną moralność kosztem podeptania słusznych praw
miażdżącej większości obywateli. Wyjątkowo czarnym humorem jest
nazywanie czegoś takiego „walką o swoje prawa”.
Zapytałbym, na jakiej zasadzie musi ludzi obchodzić to, że jeden
czy dwóch debili czegoś sobie nie życzy, albo czegoś żąda. Bo
jest wolność sumienia? Znaczy co, każdy ma prawo sobie czegoś nie
życzyć i reszta musi się dostosować? A jak naturysta powie,że on
sobie nie życzy żeby kobiety chodziły publicznie ubrane, to co?
Też się kobiety mają obowiązek dostosować do jego widzimisię?
Obłuda wygląda z każdego tekstu atakującego prof. Chazana. Obłuda
obnażona choćby przez portal
wPolityce. Gazety zachwycają się Dębskim (sorry, ale
profesorem to ja tego pana nie nazwę) obłudnie ubolewającym, jakie
to zniekształcone dziecko prof. Chazan sprowadził na świat, w
domyśle sugerując, że ci głęboko wierzący katolicy to tak
naprawdę jebane w dupę skurwysyny, bo nie chcieli zamordować ze
szczególnym okrucieństwem, ex cathedra uznając, że człowiek nie
jest człowiekiem. Nie powiedzą, że to bandyci z kliniki In Vitro
są wszystkiemu winni. Że to przecież ich dzieło. To oni są
odpowiedzialni za sprowadzenie tego dziecka na ten świat, oni i ich
pierdolona zabawa w Boga! Oni i banda ateistycznych szalikowców
„pomagają bezdzietnym parom”, czego efektem są skrzywdzone
przez naukę dzieci, o ratowanie których obwinia się katolickich
lekarzy! I co, czy panowie z kliniki In Vitro zakasali rękawy
umaczane po pachy we krwi dzieci, jakie zamordowali by ten jeden
zniekształcony noworodek przeżył? Czy mieli cojones poprawić po
sobie to, co spierdolili i po męsku wziąć odpowiedzialność za
swoje błędy? NIE! Bo grupie łysoli z ateistycznych mediów
zaświtał „świetny pomysł”, by zażądać dokonania morderstwa
od człowieka w całej Warszawie znanego z tego, że dzieci
nienarodzonych nie zabija! Ta kobieta celowo poszła właśnie do
prof. Chazana. Celowo i złośliwie grupa rechoczących szatańskim
śmiechem, chorych z nienawiści ateistów właśnie tam tą kobietę
skierowała. Żeby obwinić prof. Chazana o to, że nie chce sprzątać
bajzlu po debilach z kliniki In Vitro. Rzecz jasna miażdżąca
większość matek, jakie miały styczność z prof. Chazanem, broni
go. Ale ateistyczne media kreują własny Matrix, udając, że tych
kobiet w ogóle nie ma. Jedyne, co się liczy, to jedna debilka,
która poszła do następców Frankensteina oraz dr Mengele by
stworzyli jej potworka, bo ona za wszelką cenę chciała być matką
nawet wbrew woli Boga i prawom natury. A teraz ma pretensje do
katolickiego lekarza, że odmówił umoczenia rąk w krwi po to, by
posprzątać cały ten bajzel.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Wojujący ateiści to na serio banda
kompletnych debili. Poważnie! Włączając w to zgraję wściekłych
psów szarpiących ostatnimi czasy za nogawki prof. Chazana.
Załóżmy przez moment, że ateistom się udaje przeforsować prawo
całkowicie sprzeczne z Konstytucją i w praktyce czyniące prawo do
wolności sumienia i wyznania całkowitą fikcją. Załóżmy, że
Trybunał Praw Człowieka oddalił skargi. Czy wszystko jest spoko i
mamy pełny luz?
Bynajmniej. W tym miejscu problemy się dopiero zaczynają. Po
pierwsze nie wiem skąd ateiści biorą naiwne przekonanie, że
lekarze są jak chłopi pańszczyźniani przywiązani do ziemi.
Zauważmy, że polska służba zdrowia już w tej chwili cierpi na
deficyt lekarzy. A w takich na przykład Niemczech lekarzy brakuje.
Już dodaliście dwa do dwóch? Tak jest. Katoliccy lekarze ze
specjalności w których okrojenie klauzuli sumienia ma znaczenie po
prostu wywalą się na Polskę i pojadą pracować za granicą.
Dodajmy, że za daleko większe pieniądze. A społeczeństwa na
zachodzie się starzeją, w związku z czym i choroby są coraz
częstsze. Pracy dla lekarzy prędko tam nie zabraknie.
Mówiąc wprost ateiści jedyne co wskórają, to konieczność
wyjaśnienia skrajnie rozwścieczonym kobietom, dlaczego najbliższy
ginekolog jest kilkadziesiąt kilometrów od miejsca ich
zamieszkania. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że wściekłość
kobiet przełoży się na wściekłość ich partnerów życiowych, a
ta z kolei dość szybko przełoży się na ilość wybitych ateistom
zębów. A i to tylko jeśli ateiści będą mieli szczęście, bo
stracić mogą dużo więcej niż tylko zęby.
Co więcej wzrost niechęci do ateistów zapewne szybko znajdzie
odzwierciedlenie w wynikach wyborów i obowiązującym prawie. W
efekcie nawet jeśli ateistom udałoby się doprowadzić do skrajnego
przegięcia w stronę antykatolicką, to dość szybko dojdzie do
jeszcze większego przegięcia w stronę przeciwną. A ateiści
dopiero wtedy się dowiedzą, co to znaczy nietolerancja.
Podobna historia ma miejsce w przypadku sukcesu niemal wszystkich
ateistycznych postulatów. Demokracja bowiem nie trzyma się na
jakiejś magicznej sile, a prawo nie działa na tej zasadzie, że
szamani w białych kołnierzykach odtańczą wokół Konstytucji i
Kodeksu Karnego taniec i nagle plamy farby drukarskiej na białym
pierze nabiorą mocy sprawczej. Jak stopień wkurwienia większości
ludzi w danym kraju na debilne prawo przekroczy masę krytyczną,
ludzie przyjdą pod budynek Parlamentu i powiedzą tak, jak
powiedzieli Ukraińcy: „albo zmienicie to durne prawo, albo
będziecie żreć kit z okien, bo my was z tych budynków nie
wypuścimy”. A to i tak ten łagodny wariant, bo jak nawet to nie
podziała, ludzie mogą po prostu sięgnąć po metalowe sztachety
oraz „koktajle Mołotowa”, wymordować opornych i ustanowić
sobie takie prawo, jakie będą chcieli.
Prawo to zasady wymuszone groźbą użycia siły fizycznej. Stosujesz
się do prawa albo w ryj. Ani więcej, ani mniej. Kto twierdzi, że
prawo jest czymkolwiek więcej, ten żyje w świecie fantazji.
Ale to wszystko stanowi jedynie czubek góry lodowej w sprawie
prof. Chazana i klauzuli sumienia! Prawda jest taka, że tu nie
chodzi ani o rzekome deptanie wolności ateistów przez katolików,
ani o klauzulę sumienia jako taką. Ani nawet nie chodzi o zmianę
interpretacji prawa międzynarodowego dotyczącego wolności sumienia
i wyznania na korzyść ateistów. To nie jest sedno całej sprawy.
Tak na logikę – jak nie wiadomo, o co chodzi, to o co chodzi?
No właśnie.
Drodzy państwo, wart wiele miliardów dolarów biznes wokół
farmaceutyków, aborcji, eutanazji, In Vitro i podobnych kwestii
istnieje od bardzo dawna. A przykra prawda jest taka, że przemysł
In Vitro produkuje „ludzkie odpadki” i w efekcie trzeba zmuszać
katolickich lekarzy stanowiących większość do mordowania tych
dzieci. Inaczej klienci się przestraszą. Koncernom farmaceutycznym
zbijającym miliardy na In Vitro i na aborcji po prostu jest wygodnie
spychać całą winę na tych podłych katolickich lekarzy, którzy
nie chcą mordować „odpadków” i sprzątać po koncernach
farmaceutycznych całego tego bajzlu.
I to nie jest wcale tak, że cały oligopol farmaceutyczny działa w
ten sposób dopiero teraz.
Wiedzieliście,
że koncern I.G.Farben (czyli
Bayer/BASF/)współpracujący
od początku z nazistami w Niemczech należał wtedy do dwóch
najpotężniejszych wtedy grup kapitałowych na świecie? Jedynym
porównywalnym była grupa Standard/Esso/Exxon Oil w USA.
Wiedzieliście,
że 27
lutego 1933, tuż po podpaleniu budynku Reichstagu,
I.G.Farben powiadomił
listownie NSDAP:
„Jutro
rano dokonujemy przelewu w wysokości 400 tys. marek na państwa
konto”? Stwierdzał tak dokument, który stanowił dowód w
postępowaniu przeciwko I.G.Farben przed Trybunałem Wojennym w
Norymberdze.
Co
więcej I.G.Farben miał patent na technologię pozyskiwania azotu z
powietrza. Z azotu produkowano m.in. amoniak, wchodzący w skład
materiałów wybuchowych. Zapewne nie będziecie zaskoczeni, gdy wam
powiem, że wszystkie materiały wybuchowe użyte w wojnie przez III
Rzeszę były wyprodukowane przez koncern I.G.Farben? I
wszystkie gazy stosowane w obozach zagłady też?
Pamiętacie zapewne zawieruchę związaną z patentami w UE, a także
silnie promowany pomysł jednolitego patentu europejskiego.
Newsflash, to wcale nie jest nowy pomysł. Dyrektor I.G.Farben August
von Knieriem napisał 20 lipca 1940 roku list do rządu
nazistowskiego, w którym postulował stworzenie jednolitego systemu
patentowego w Europie, będącego pod kontrolą nazistowskich
Niemiec. Po co? Oczywiście w celu zabezpieczenia interesów
biznesowych koncernu I.G.Farben.
Niewyobrażalne?
No to usiądźcie dobrze w fotelach. Carl
Wurster, członek zarządu firmy-córki koncernu I.G.Farben
sprzedającej nazistom m.in. Cyklon B, po wojnie był przez 13 lat
prezesem zarządu BASF. Fritz ter Meer, skazany w Norymberdze na karę
więzienia za wykorzystywanie robotników przymusowych i inne
naruszenia praw człowieka, niecałe dziesięciolecie później był
przewodniczącym rady nadzorczej Bayera. A to tylko dwóch. Takie
przypadki nie należały do rzadkości.
Gdzie
by byli naziści, gdyby szychy z I.G.Farben nie wsparły NSDAP
finansowo? Odpowiedź: w domach. Nigdy by nie zdobyli władzy. O
tym i o wielu innych rzeczach można się dowiedzieć z
wykładu dr Ratha na YouTube.
Już
wiecie, o co chodzi tak naprawdę w nagonce na prof. Chazana? Wcale
nie o fanatyzm ateistów tak
naprawdę.
Biedni
głupcy zapewne sami nie wiedzą, że są tylko marionetkami.
Chodzi o to, że katoliccy lekarze psują koncernom farmaceutycznym
interes. Ktoś musi przecież sprzątać odpadki po brudnym biznesie
In Vitro, a tak się paskudnie dla koncernów składa, że większość
lekarzy ma katolickie przekonania.
Koncernów farmaceutycznych nie interesuje, że In Vitro oznacza
zabijanie kilku embrionów by jeden mógł przeżyć, ani też nie
obchodzi ich, że ryzyko nieprzewidzianych powikłań jest ogromne.
Tu wcale nie chodzi o żadną tolerancję, żadne prawa pacjenta ani
resztę tych bredni. Chodzi o kasę.
Dlatego
prof.
Chazan jest i będzie atakowany przez zgraje dobrze opłaconych
medialnych cyngli. Dlatego będzie się zamilczać fakt, że całą
winę za ten burdel de facto ponoszą bandyci z kliniki In Vitro, a
nie Chazan, który po prostu nie chciał po nich sprzątać. I
dlatego media będą intensywnie zakrzykiwać prosty fakt, że to NFZ
jest odpowiedzialny za zapewnienie pacjentowi dostępu do konkretnych
usług. I dlatego NFZ wlepił ostatnio karę Szpitalowi im. Św.
Rodziny. Co
swoją drogą może się jeszcze okazać sprzeczne
z Konstytucją,
a wtedy koszty ulegania przez NFZ fanatycznej nienawiści wojujących
ateistów do prof. Chazana zapłacą wszyscy podatnicy. A powinni za
to zapłacić sami wojujący ateiści, to może by następnym razem
zastanowili się choć trochę.
Nie czarujmy się,
tu nie chodzi o żadne prawo ani żadne zasady. Chodzi o zmiażdżenie
paskudnych katoli, którzy w imię nieżyciowych zasad moralnych
stają w poprzek ogólnoświatowej mafii farmaceutycznej,
zarabiającej ciężką kasę na odpłatnym tworzeniu zdeformowanych
płodów, odpłatnym ich mordowaniu gdy nie spełniają oczekiwań, a
następnie na odpłatnym wybijaniu starszych ludzi gdy się okaże,
że malejący w wyniku „nowoczesności” przyrost naturalny
powoduje destabilizację systemu emerytalnego.
Nadal macie
wątpliwości, że ta sytuacja kiedyś w końcu doprowadzi do
rozruchów? Bo ja nie mam.
Komentarze
Prześlij komentarz