Od Ashtiani do Skyrima, czyli polska polityka zagraniczna
Komorowski w
niedawnej debacie zaatakował Andrzeja Dudę oskarżeniem, jakoby
członkini sztabu Dudy, Magdalena Żuraw, popierała kamienowanie.
Mowa o artykule
tejże autorki na portalu Prawica.Net zatytułowanym „Po
szóste: nie cudzołóż”. W tymże artykule znajdujemy
taki oto cytat.
Podczas gdy w większości państw Europy zdrada współmałżonka nie grozi żadnymi sankcjami (poza przegranym ewentualnie procesem rozwodowym), w Iranie – państwie silnie związanym ze swoją religią - konsekwencje zdrady mogą być śmiertelne. Przekonują się o tym irańskie kobiety i mężczyźni, w których życiach zawitała rozwiązłość.
Przekonała się o tym również znana dziś całemu światu Sakineh Mohammadie Ashtiani, skazana przez sąd w 2006 r. na 99 batów za utrzymywanie stosunków seksualnych z dwoma mężczyznami po śmierci swojego męża - i osadzona w wiezieniu za przyznanie się do cudzołóstwa. Zdaniem irańskich sędziów, wydających w następstwie zeznań Ashtiani i procesie udowadniającym rozwiązłość wyrok skazujący, wynikało, że już na długo przed śmiercią małżonka kobieta miała przeżywać upojne chwile w ramionach kochanka.A zgodnie z prawem obowiązującym w Iranie, gdy jeden z małżonków dopuści się cudzołóstwa, a niewierność zostanie mu udowodniona, sędziowie są zobligowani skazać go na karę śmierci. Kodeks karny Iranu na taką okoliczność przewiduje… ukamienowanie. Ukamienować człowieka można w tym państwie także za sodomię i apostazję.
Sakineh Mohammadie Ashtiani została zatem skazana na ukamienowanie.
I dalej.
A zatem: czy walka o zaprzestanie kamienowania Ashtiani nie powinna być raczej walką o zaprzestanie kamienowania w ogóle? Czy ci wszyscy ludzie, którzy piszą petycje, listy, apelują, manifestują etc. nie powinni domagać się raczej zmian w prawie karnym Iranu?
Państwo, nakładające w świetle prawa kary na osobę, która dopuściła się konkretnego przestępstwa, podpadającego pod konkretny paragraf, jest państwem zdrowym, a przede wszystkim suwerennym. Państwo, które pod naciskiem opinii publicznej zawiesza wykonywanie wyroków, suwerenne nie jest.
Po pierwsze
Magdalena Żuraw nie poparła kary kamienowania, tylko
stwierdziła, że udowodniono konkretną zbrodnię, za którą
prawo karne Iranu przewiduje konkretną karę i nie ma co z tymi
faktami dyskutować. Nie podobać się może co najwyżej sama idea
karania kamienowaniem, jak również karania w ten sposób za
niewierność małżeńską. I dlatego w Polsce prawo karne nie
przewiduje ukamienowania jako kary za przestępstwa.
Po drugie trochę
mnie razi, że praktycznie wszyscy prawicowcy rozbrajający ten
kapiszon (bo do bomby daleko) omijają z daleka kwestię prawa
suwerennego kraju, jakim jest Iran, do takiego prawa karnego, jakie
obywatelom tego kraju pasuje. Będę sukinsynem i powiem to wyraźnie:
gówno nam do tego, jakie prawo karne obowiązuje w Iranie. Nie ma
znaczenia, jakie mamy na ten temat zdanie tak jak z naszego punktu
widzenia nie ma znaczenia, jakie zdanie mają obywatele Iranu o
polskim prawie karnym.
Czy pochwalam karę
ukamienowania? Oczywiście, że nie. Będąc przeciwnikiem kary
śmierci nie mogę pochwalać kary śmierci przez ukamienowanie. Czy
w takim razie podpisałbym list z apelem o uniewinnienie Ashtiani?
NIE! I to z kilku powodów.
Po
pierwsze ludzie mogą sobie twierdzić, że Ashtiani
była niewinna i że zeznania wymuszono biciem. Mogę nawet tak
prywatnie uważać. Ale nie jestem aż takim aroganckim bucem,
by wymagać od irańskiego sędziego, by go w ogóle obchodziło, co
myśli na ten temat jakiś Polak z zadupia nad Wisłą. W dodatku
chrześcijanin, a nie muzułmanin. Odwróćmy sytuację i zadajmy
sobie pytanie, jak byśmy zareagowali na polskiego sędziego
kierującego się w wyrokach apelem podpisanym przez muzułmanów,
którzy uważają, że w tak barbarzyńskim kraju jak Polska zeznania
na pewno były wymuszane biciem.
Po drugie nie rozumiem, dlaczego w ogóle spora grupa Polaków ma
czelność domagać się zmiany prawa w innym kraju? Ponownie,
odwróćmy sytuację i wyobraźmy sobie, że kontrolę nad ONZ
przejmują muzułmanie i większość państw na świecie jest
muzułmańskich. Jak byśmy zareagowali na próbę narzucania Polsce
takich czy innych przepisów szariatu?
I żeby była jasność, to nie jest czysto teoretyczne rozważanie.
To nie jest tak, że ewentualna dominacja muzułmanów na Zachodzie
to z dupy wyjęte bajki.
Już
w chwili obecnej w Niemczech emigranci są dużym problemem i tylko
brutalne, nacjonalistyczne prawo trzyma ich w ryzach. Przecież
Niemcy nie wahają się nawet odbierać za pomocą legalnej
bandyterki Polakom dzieci, by
potem za pomocą prania mózgów zmieniać je w Niemców. Oczywiście,
ich prawo i komu to nie pasuje, nie powinien tam jechać. Skandal
polega na tym, że szkopy bezczelnie kradną dzieci nawet obywatelom
Polski, którzy wrócili do swojego kraju. I polskie sądy na to się
godzą, zamiast kazać niemieckiemu Jugendamtowi spierdalać na
szczaw!
Francja doszła do sytuacji, że w niektórych miasteczkach
muzułmanie stanowią większość. Znajomy, który pracował we
Francji, mówił mi, że w niektórych okolicach prawo po prostu tam
już nie działa. Spojrzysz się na muzułmankę, to jej rodzina po
prostu cię zabije. Nikt nawet nie znajdzie ciała. Był człowiek,
nie ma człowieka. Francuskie prawo jest bezradne, bo Francuzi nie
zdają sobie sprawy z rangi problemu i nadal wierzą, że dobrymi
manierami i spokojnym przekonywaniem dokądś zajdą. A jeśli już
francuski rząd się czymś w tym temacie zajmuje, to zakazywaniem
burek zamiast stawianiem muzułmanów łamiących prawo pod ścianą
i rozstrzeliwaniem za morderstwa i napady z bronią w ręku.
Najgorsze, co możemy w tej sytuacji robić, to przypieprzać się do
państw muzułmańskich z nieuzasadnionymi żądaniami. W ten sposób
przekonujemy do tej pory ugodowo nastawioną część muzułmanów
do tego, że trzeba ten zgniły Zachód zniszczyć, bo inaczej nie
odpierdoli się od tego co muzułmanie robią w muzułmańskim kraju
i jakie prawo sami sobie ustalają. Dajmy spokój krajom arabskim, a
w zamian zajmijmy się bezlitosnym egzekwowaniem prawa u siebie. Z
jednej strony dyskryminowanych w krajach arabskich chrześcijan
przekonujmy do przeniesienia się na Zachód. Z drugiej muzułmanom
roszczącym sobie jakieś nadzwyczajne prawa na Zachodzie
odpowiadajmy, żeby wypierdalali do siebie jak im się u nas nie
podoba.
Najzdrowsze podejście do innych kultur moim zdaniem to: żyj i daj
żyć innym. Mamy własne zasady we własnym kraju. Arabowie mają
swoje zasady w swoich krajach. Nic Arabom do nas, nic nam do Arabów.
Swoją drogą trochę podobna kwestia była jednym z powodów, dla
których ostatecznie rozczarowałem się Kukizem. Kukiz agresywnie
się wypowiada na temat Ukrainy. A gdy, nie daj Boże, poruszyć
temat pomocy militarnej dla Ukrainy, z Kukiza wychodzi standardowy,
śmiertelnie przerażony leming, patrzący na rzeczywistość
rozszerzonymi ze strachu oczyma. Straszliwy Putin nas dopadnie!
Straszliwy Putin nas zabije! Bójmy się straszliwego Putina!
Chwileczkę, spokojnie. Putin jest zezwierzęconym skurwysynem, ale
nie jest durniem. Co z tego, że Putin powie nagle, że pomagaliśmy
Ukrainie więc „ma powód” do wojny z Polską? Kogo ten powód
obejdzie poza nim samym? Jaka jest różnica pomiędzy zaatakowaniem
Polski przez Rosję z powodem a bez powodu? Otóż jeśli pominąć
oczywisty i dosłowny atak militarny na terytorium Rosji, to różnica
jest dokładnie żadna. Pomoc militarna dla Ukrainy nie byłaby,
przynajmniej formalnie, wymierzona w Rosję. Bo gdzie mianowicie
Putin przyznał, że to rosyjska armia walczy na Ukrainie, a nie
niezależni separatyści? Nie przyznał. Putin więc powie: „Polska
zaatakowała Rosję”, a my natychmiast odpowiemy: „A więc
przyznajecie, że to Rosja prowadziła wojnę z Ukrainą, a nie
separatyści? Bo jeśli nie, to nie wiemy co ma wspólnego wojna z
separatystami z wojną z Rosją...” I w tym momencie wszystko staje
się kwestią prywatnych opinii. Nawet jeśliby kraje NATO uznały,
że Polska zaatakowała Rosję i nie przysługuje jej ochrona
– byłoby tak tylko dlatego, że tak im jest wygodnie. Bo
fakty można różnie oceniać.
Poza tym od kiedyż to musimy jawnie wspierać Ukrainę? Możemy
wysłać oddział GROM z tajną misją i oficjalnie udawać Greka.
Nasz elitarny oddział wcale nie jest gorszy od oddziałów
rosyjskich i nie da się tak łatwo przyłapać na gorącym uczynku.
Ale przede wszystkim należy pamiętać, że to nie jest tak, że
Rosja może sobie wejść do Polski bez żadnych konsekwencji.
Prędzej czy później w Białym Domu zasiądzie Republikanin i wtedy
Putin będzie musiał mocno zbastować, bo na wojnie nuklearnej z USA
Rosja nic przecież nie wygra. Co więcej Putin idiotą nie jest i
wie, że w Polsce pokonanie armii to dopiero sam początek kłopotów,
prawdziwy problem to struktury państwa podziemnego i partyzantka, w
czym od nas Polaków inne narody w tym regionie mogą się wiele
nauczyć. Rosja jest zaangażowana w konflikt na Ukrainie, nie
zagraża nam więc otwarta wojna. Co prawda ostatnio Putin prężył
muskuły nowym superczołgiem, ale szybko okazało się to totalną
porażką, gdy rzekomy superczołg T-14 Armata zepsuł się na Placu
Czerwonym, a pojazd techniczny nie dawał rady ruszyć zepsutej
maszyny z miejsca. Putin wie doskonale, że taka armia wystarczy na
Ukrainę, ale Polacy szybko by wykorzystali te niedoskonałości.
Niemcy w '39 byli daleko lepiej przygotowani i wcale im nie szło tak
zupełnie super. Wojna z partyzantką kosztuje majątek, a Rosję na
prowadzenie takich walk w Polsce po prostu nie stać.
Kukiz, a także Ruch Narodowy popełniają jednak przede wszystkim
ten błąd, że mieszają kulturę Ukrainy z kwestiami wyłącznie
politycznymi, z kulturą i historią nie mającymi wiele wspólnego.
W interesie Polski jest, by Ukraina skutecznie się przed Rosją
broniła i to pozostaje prawdą niezależnie od tego, jak wiele nas
od Ukraińców dzieli. Jeśli olejemy teraz Ukrainę „bo oni tam
otaczają czcią morderców z UPA”, to ostatecznie nie tylko
Ukraina na tym ucierpi, ale i my sami. Rosja gdy upora się z
Ukrainą, Litwą i Łotwą - będzie mogła cały impet obrócić
przeciwko Polsce.
Owszem, Ukraińcy otaczają czcią bandytów z UPA. No i co
mianowicie możemy z tym zrobić? Jakie mamy prawo rozkazać
Ukraińcom by zmienili takie czy inne kwestie kulturowe? Żydom też
może się nie podobać, jak są widziani w Polsce - mamy może za
to przepraszać? W wielu kwestiach się nie zgadzam z Amerykanami,
ale prowadzą bardzo mądrą politykę zagraniczną opartą na
zasadzie business is business.
Jak mają interes z kimś zawszeć sojusz, robią to nie bocząc się
z powodu historycznych zaszłości. Przecież to z Wielką Brytanią
pierwsi obywatele USA prowadzili wojnę o wolność. A teraz UK jest
wypróbowanym sojusznikiem USA. Z Niemcami było to samo, w Drugiej
Wojnie przecież Amerykanie walczyli z hitlerowcami, a potem pomagali
Niemcom dźwignąć się gospodarczo gdy tego wymagały realia Zimnej
Wojny.
Jestem zwolennikiem polityki jagiellońskiej, jaką prowadził ś.p.
Prezydent Lech Kaczyński. W skrócie polega ona na zjednoczeniu
państw słowiańskich w naszym regionie sojuszem skierowanym
przeciwko Rosji. Bo też i państwa słowiańskie lepiej rozumieją
naszą sytuację. Zaryzykowałbym twierdzenie, że gdyby PO
konsekwentnie kontynuowała wysiłki LK, Orban by teraz nie był taki
chętny rzucić się w ramiona Putina. Zdecydował się na to, bo
realnie nie miał wyboru. Na Unię nie mógł liczyć, a Polska
uskuteczniająca wielką przyjaźń polsko-rosyjską pod rządami PO
nie była dla niego partnerem.
Jesteśmy największym państwem Europy środkowo-wschodniej do kurwy
nędzy, w dodatku z historią bogatszą niż nasi sąsiedzi i z długą
tradycją rozmaitych sojuszy z innymi państwami słowiańskimi w
naszym regionie! Vide sojusz Mieszka z Czechami skierowany przeciwko
Niemcom, czy Rzeczpospolita Obojga Narodów, która była przez spory
okres autentyczną potęgą militarną. Skopaliśmy przecież dupy
Krzyżakom, wspieranym przez cholerne pół Europy! Nasz
Zawisza Czarny wpierdolił był najświetniejszemu rycerzowi na
Zachodzie, Janowi Aragońskiemu. Dlaczego mamy takie przekonanie, że
nic nam to wszystko nigdy dać nie może? Zachód czy chce czy nie
chce, nie może nas omijać w drodze na Wschód bez zwielokrotnienia
kosztów. A jeśli umiejętnie zjednoczymy państwa słowiańskie,
Zachód nie będzie mógł nas omijać w ogóle! Ani też Rosja,
której na dotarciu na Zachód o wiele bardziej zależy. Zniknie też
energetyczny szantaż ze strony Rosji, bo gdyby wszystkie państwa
słowiańskie tego regionu solidarnie powiedziały Rosji „Nie!”,
Rosja nie mogłaby zakręcić kurka nam bez zakręcenia go całej
zachodniej UE. W takiej sytuacji i przy założeniu naszego
konsekwentnego trwania w uporze Unia czy by chciała, czy nie,
musiałaby się wtrącić w konflikt i dać Rosji po garbie.
Rację miała polska szlachta ze swoim zawołaniem: „Kupą, mości
panowie!”
Realia obecnego konfliktu Polski z Rosją wymagają od nas wspierania
Ukrainy choćby tylko w tym celu, by Rosja na Ukrainie łamała sobie
zęby, a nie na Polsce. A jeśli Ukraińcy chcą sobie ostentacyjnie
fetować bandytów z UPA, to my ostentacyjnie świętujmy rocznicę
Unii w Krewie, Unii Lubelskiej i fetujmy wszystkich wywodzących się
z Kresów Wschodnich poetów, choćby Mickiewicza. Ukraińcy nawet
nie będą mogli mieć pretensji, że gramy im na nosie, bo fetowanie
poety to co innego niż fetowanie band antypolskich nacjonalistów,
którzy dopuszczali się de facto zbrodni przeciwko ludzkości. Nawet
jeśli nazwą UPA bojownikami o wolność, to nadal nie to samo co
absolutnie pokojowo nastawieni poeci czy też sojusz dwóch państw,
przy zawieraniu którego nikt nie zginął. A nasza TVP może co i
rusz odkurzyć przedwojenne komedie, m.in. te ze Szczepkiem i
Tońkiem. Wcale się nie musimy spinać, by przypomnieć Ukraińcom,
pod czyim panowaniem te tereny były przez długie lata.
Nie ma potrzeby toczyć piany z pyska. Niezależnie od tego, co by
ukraińscy nacjonaliści nie twierdzili, zwyczajnie nie są w stanie
wymazać polskiej historii ziem, na których mieszkają. Nie przy
założeniu, że Polska zacznie wreszcie prowadzić skuteczną
politykę historyczną. Co nie oznacza odmawiania Ukraińcom prawa do
odrębnej kultury i innego spojrzenia na historię, a jedynie
wskazywanie im, że przedstawianie Polaków jako okupantów Ukrainy w
sytuacji unii personalnej jest zwyczajnie niepoważne. Niech
wypierdalają z pretensjami do Litwy, że to częścią tego państwa
była Ukraina w czasach Unii w Krewie i jako część Wielkiego
Księstwa Litewskiego weszła w skład Królestwa Polskiego. Gdzie tu
wina Polski? Pomjam już fakt, że gdyby nie ochrona ze strony
chrześcijańskiej Polski, pogańskich w tamtych czasach Ukraińców
zniewoliliby Krzyżacy. A nie jest tak, że musieliśmy to robić, bo
to nie Polska była najważniejszym celem Krzyżaków, a właśnie
Litwa, Łotwa, Ruś, Żmudź i Ukraina. Cały powód istnienia
Krzyżaków to było nawracanie tych ich zdaniem pogańskich państw.
To polscy rycerze,ze szczególnym uwzględnieniem Zawiszy Czarnego,
starali się obalić brednie Krzyżaków, jakoby chrzest ziem
wschodnich dokonany przez Polskę nigdy nie miał miejsca. Ukraińcy
naprawdę nie są na pozycji, by atakować Polaków. Problem w tym,
że nasz rząd i nasze media nie mają jaj, by wytknąć Ukraińcom
to wszystko prosto w nos za każdym razem, gdy na Ukrainie świętować
będą swoich „bohaterów” z UPA.
Nie wspomnę już nawet o tym, co wynikło dla Ukrainy z bycia
częścią ZSRR. Jeśli dobrze pamiętam to w czasach sojuszu z
Polską na Ukrainie raczej nie dochodziło do śmierci milionów
ludzi z głodu.
Zresztą polski rząd, gdyby miał cojones, to na roszczenia Rosji
wobec Ukrainy odnośnie Krymu odpowiedziałby: „Hola! My w Polsce
pamiętamy jeszcze czasy Chanatu Krymskiego! Jakie tradycyjne
rosyjskie ziemie, co wy pierdolicie? Już Turcja ma do Krymu większe
prawo niż Rosja. Poza tym na Ukrainie mieszka też mniejszość
polska, Krymu nie wyłączając. Widzicie, żeby Polska zgłaszała
do Ukrainy pretensje terytorialne? Nie wspominając o tym, że
mniejszość rosyjska jest na Krymie dlatego, że ją tam przywiózł
zbrodniarz Stalin i jego następcy, więc jej obecność nie jest
argumentem. Łapy precz! Ukraina ma więcej wspólnej historii z
Polską niż z Rosją.”
Jest wiele rzeczy w historii Rosji i ZSRR, które możemy Putinowi
rzucić prosto w szczeciniaty ryj. Tylko trzeba mieć jaja, żeby to
zrobić. I nic nas to nie będzie kosztować, bo nie jest tak, że
Putin zaatakuje Polskę ryzykując odwet ze strony NATO tylko
dlatego, że któryś z polskich polityków wyciągnął na wierzch
brudy, jakie Rosjanie chowają na śmietniku swojej historii. O tych
wszystkich rzeczach Zachód dawno zapomniał. Ich przypomnienie może
uświadomić społeczeństwa Niemiec, Francji UK i USA, o co tak
naprawdę chodzi w konflikcie państw Europy środkowo-wschodniej z
Rosją i dlaczego my, Polacy, tak serdecznie Rosji nienawidzimy. Jak
się tego dowiedzą, to IMO mniej będą skłonni nazywać Polsków
rusofobami i lekce sobie ważyć zagrożenie ze strony Rosji.
Swoją drogą ukraińscy nacjonaliści przypominają mi jako żywo
Gromowładnych z gry Elder Scrolls V: Skyrim. Ulfric
Gromowładny - trochę jak ukraińscy nacjonaliści - zamiast
sprzymierzyć się z Imperium przeciwko Aldemarskiemu Dominium zabił
Najwyższego Króla Skyrim i wywołał wojnę domową, nie bacząc na
to, że już kilka prowincji Imperium się pobuntowało i w efekcie
zostały krótko potem podbite przez Dominium. Co prawda Imperium nie
kwapi się do otwartej wojny z Dominium, tak jak Polska i cała UE
nie kwapią się do wojny z Rosją. Ale tak samo jak sama prowincja
Skyrim nie ma szans w starciu z Dominium bez wsparcia innych
prowincji w ramach Imperium, tak Ukraina nie ma szans z Rosją bez
wsparcia innych słowiańskich państw, co jest możliwe jedynie po
zjednoczeniu ich w sojuszu militarnym z Polską.
Komentarze
Prześlij komentarz